piątek, 20 kwietnia 2012

śmierć vs kanapki

Zamierzałam dotrzymać z tym do piątych urodzin bloga, żeby było tak ładnie i okrągło, ale nie dałam rady; teraz też jest okazja, jestem weganką od równo czterech lat i nie zamierzam tego zmieniać. Zamykam bloga.

Powód jest prosty, miał dawać mi radość, a już jej nie daje. Może ktoś z was pisze z poczuciem misji, ale ja go prowadziłam dla siebie, jako platformę do dzielenia się radością rzeczy małych i domową kreatywnością z innymi. Skończyły mi się pomysły. Nawet jak mam pomysł, to go nie dokumentuję (jest takie zjawisko w psychologii, kiedy ktoś "przypadkiem" się spóźnia, żeby uniknąć konfrontacji, no więc ja "przypadkiem" nie robię zdjęć). Nawet jak zrobię zdjęcia, to na samą myśl o tym, że mam napisać posta odechciewa mi się włączać komputer. Pisanie z przyjemności stało się wiszącym na mnie zobowiązaniem, a ja nie chcę takich zobowiązań. Nie chcę być blogerką, wywiadów na portalach wegetariańskich, artykułu w gazecie, zdjęć z innymi blogerami, kojarzenia mojej osoby z tą, co pisze bloga ani tysiąca fanów na fejsbuku. Na pewno jest ktoś inny, kto to chętnie weźmie. Kiedy zaczynałam, był tylko jeden blog wegański po polsku, teraz jest koło pięćdziesiątki, nikt nie będzie się nudził.

Spokojnie, niczego nie kasuję, blog będzie tu sobie wisiał, po prostu nie pojawią się nowe wpisy. Nie kasuję też strony na Facebooku, bo tam od biedy chce mi się jeszcze pisać, wrzucać linki do artykułów i rozmawiać z ludźmi. Jeżeli przypadkiem mi się odwidzi, napiszę książkę, zostanę księżniczką albo polecę na Marsa uprawiać kosmiczne ziemniaki, dam znać.

Na zakończenie kilka samotnych zdjęć, które nie doczekały się własnych postów:

placki gryczane ze szczypiorkiem i sosem chili

naleśniki w kształcie serduszka (obvious)
ostra pasta z pieczonej dyni

japońskie galaretki, które dostałam na święta

gorąca czekolada w Kwadracie

obiad w krakowskim Momo

magdalenki

gofry z hummusem i żurawiną

pieczone warzywa na piknik

kokosowy sos czosnkowy do warzyw

krakowski targ z ekoziarnami

jednak całkiem żywe i zdrowe kanapki:)


środa, 18 kwietnia 2012

Wegańska Wielkanoc - podsumowanie

Dziękuję wszystkim blogerkom, które wzięły udział w wielkanocnej edycji Wegańskich Świąt. Tym razem przepisów jest nieco mniej, jak się okazuje, dużo ludzi nie obchodzi tego święta i nie ma jakichś specjalnych, ulubionych dań. Tym bardziej ciesze się, że zebrało się tyle przepisów, zwłaszcza na wspaniałe ciasta - pachnące babki, kremowe babeczki, nadziane keksy; na pewno wielu ludzi będzie sięgać po ten zbiór przy różnych okazjach. Może tort cytrynowy na urodziny?

Przepisy podzieliłam na cztery kategorie: osobno posty z menu wielkanocnym, osobno słodkości, ciepłe dania główne oraz zimne przekąski. Pozwoliłam sobie dodać jeden przepis spoza akcji z mojego bloga, zamieściłam go kilka lat temu, to moja ulubiona wielkanocna sałatka i bez niej trudno mówić o świętowaniu:)


WIELKANOCNY STÓŁ

Mój stół na słodko
Stół Greens with Beans
Stół Margety


DANIA NA CIEPŁO


Tofu w papilotkach
Polenta warzywna z pokrzywowym pesto
Wegańska sałatka jarzynowa
Żurek wege
Grzybowy barszcz biały
Placek szpinakowy



DANIA NA ZIMNO


Kruche paszteciki ze szpinakiem
Pasztet z fasoli z suszonymi pomidorami 
Pasztet ze słonecznikiem

Pasztet z groszku z zielonym pieprzem
Sałatka z ciecierzycy z koperkiem i sosem czosnkowym
Ogórki z majonezem


SŁODKOŚCI


Ciasto czekoladowo - orzechowe
Najpyszniejszy keks świata
Baba Juliana
Cross buns
Wegańskie jajka z marcepanu
Piegus Cytrynowo – Makowy
Babeczki na kruchym spodzie 
Czekoladowo- kokosowe babeczki 
Brownies bez mąki i cukru
Babeczki-Mazureczki 
Tort cytrynowy
Pandiramerinetki
WEGAŃSKA PASCHA
Trufle daktylowo-pomarańczowe

Drożdżowa babka o smaku pomarańczowym
Czekoladowy tofurnik z kremem pomarańczowym



Jak zapewne wiecie, przepisy były zbierane na fejsbukowej stronie fanowskiej akcji, która w międzyczasie przeszła metamorfozę i trudno się z niej zbiera linki, więc, choć to mało prawdopodobne, mogłam jakiś ominąć. Jeżeli nie widzicie tutaj swojego przepisu z akcji dajcie mi szybko znać pod tym postem! Natychmiast dokleję link.

Jeszcze raz dziękuję wszystkim bardzo i polecam się na przyszłość:)

środa, 11 kwietnia 2012

Ciasta wielkanocne

Na zakończenie bardzo owocnej akcji Wegańskie Święta wrzucam swoje własne menu świąteczne. Zamiast bawić się w imitacje kiełbasy i podobne klimaty postawiłam na przypadkowe sałatki, pasztet z fasoli i polsojowe nuggetsy w sosie chili:) Zamierzałam zrobić brokuły w sosie chrzanowym i nabyłam nawet ciasto i chrzan, ale brokułów w sklepach zabrakło.... serio! Zamiast tego zabrałam się za pieczenie: upiekłam z siostrą ciastka owsiane, babkę pomarańczową i dwa ciasta. Voila:




BABKA POMARAŃCZOWA która może mieć też inny kształt, ale wychodzi z niego dobra babka:

1,5 szkl mąki
3/4 szkl cukru
łyżeczka sody
pół łyżeczki soli
szkl soku pomarańczowego
1/4 szkl oleju
łyżka octu
łyżeczka wanilii

To właściwie żaden przepis (i za to kochamy kuchnię wegańską): mokre z mokrym, suche z suchym, mokre z suchym na gładko, wlać do bardzo, bardzo dobrze wytłuszczonej formy na babkę i piec 30-35 min w 180 stopniach. Ciasto gotowe kiedy patyczek jest suchy i jeżeli pieczecie w formie "z kominem" to trzeba sprawdzić, czy przypadkiem od wewnątrz i na dnie nie jest jeszcze płynne, podczas gdy z wierzchu i na zewnątrz prawie się spiekło. Może tylko moja kamionkowa forma tak ma.



CZEKOLADOWE CIASTKA OWSIANE z Vegan Cookies Invade Your Cookie Jar

2 szkl płatków owsianych błyskawicznych
1 2/3 szkl mąki
pół szkl kakao
pół łyżeczki sody
pół łyżeczki proszku do pieczenia (tak, oba są potrzebne)
szczypta soli
szkl do półtorej cukru (te amerykańskie standardy....)
2 łyżki zmielonego siemienia lnianego
szkl mleka sojowego
pół szkl oleju
starta na wiórki tabliczka gorzkiej czekolady
cukier waniliowy i ew. aromat migdałowy

To są moje proporcje i to, jak ja robię te ciastka, a są to drugie najlepsze ciastka czekoladowe we wszechświecie*: W wysokiej szklance mieszamy trzepaczką mleko z cukrem, siemieniem, olejem i aromatami. Wszystko co pozostało poza czekoladą mieszamy w dużej misce i powoli, starannie mieszając, wlewamy mokre. Na koniec dodajemy czekoladę i mieszamy kilka razy, od niechcenia: za dużo mieszania skutkuje gumowatymi ciastkami. Nakładamy ciasto łyżką ma wysmarowaną blachę (najlepsza jest okrągła łyżka do lodów) co 5 cm: mi na jedną blachę wchodzi 9 -12 ciastek i zużywam dwie na ten przepis. Pieczemy 15 minut w 180 stopniach i ani chwili dłużej (można chwilę krócej) bo nawet jeżeli wydają się jeszcze mokre, to stwardnieją po upieczeniu. Po 10-15 minutach rozpoczynamy procedurę zdejmowania ich z blachy i do tego czasu powinny już być twarde i ciastkowe. Ludzie zabijają dla nich i sprzedają swoje ciało.



CIASTO MALINOWO- WIŚNIOWE z Vegan Pie in the sky pożyczonego do Wegan Nerda

kilo malinowiśni, mrożonych i nierozmrożonych albo skompociałych i odsączonych (koniecznie!)
5 łyżek mąki ziemniaczanej

na ciasto i kruszonkę:
2,5 szkl mąki
szczypta soli
2/3 szkl oliwy
kilka łyżek lodowatej wody
łyżeczka octu winnego

NA PÓŁTOREJ GODZINY PRZED wstawieniem ciasta wkładamy oliwę w szklance lub plastikowym pojemniczku do zamrażalnika. Wyjmujemy jak zmętnieje i zagęści się, czyli po godzinie. Bardzo, bardzo ważny krok.

Mieszamy mąkę i sól w misce. Powoli dolewamy oliwę tworząc okruszki. staramy się zagnieść okruszki w ciasto dodając po łyżeczce ocet oraz zimną wodę.  ciasto jest gotowe kiedy powstaje z niego gładka, sprężysta kula. Dzielimy je na dwie nierówne części i wstawiamy do lodówki na pół godziny.

Po rozgrzaniu piekarnika wałkujemy większą kulę ciasta i przenosimy ją do formy do tarty lub, jeżeli nie udało się go rozwałkować, co się zdarza najzdolniejszym z nas, wylepiamy ją. Zimne/suche owoce obsypujemy w misce mąką ziemniaczaną i tak obtoczone wysypujemy na ciasto. Z mniejszej jego części robimy kruszonkę i posypujemy wierzch; można zrobić kratkę albo inne cuda, jak kto lubi:) Pieczemy 20 min w 220 stopniach i potem jeszcze 15-20 min w 180.



CIASTO MANDARYNKOWE z tej samej publikacji, przy czym w oryginale są brzoskwinie albo śliwki i w ogóle trochę inny przepis na ciasto, bo zapomniałyśmy dodać oleju i cukru i wyszło i tak dobre:

kilo mandarynek, obranych i podzielonych na cząstki (tak, białe też obrać)
garść cukru pudru wymieszana z łyżeczką cynamonu

pół szklanki drobno siekanych orzechów, wręcz zmielonych na mąkę (można tak i tak)
1,5 szkl mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia (tak, właśnie tyle)
pół łyżeczki sody
szczypta soli
cynamon i kardamon, lub imbir

szkl mleka sojowego
2 łyżeczki octu jabłkowego
1/4 szkl cukru
1/6 szkl oleju


Mieszamy mleko z octem i odstawiamy na 5 minut. Po tym czasie nie robimy tego, co moja siostra i nie zapominamy wymieszać tego z olejem i cukrem. Bez nich wyszło całkiem ok, ale trochę się przyda, więc podałam tutaj zmniejszone ilości.

Mieszamy wszystko suche razem.

W misce mieszamy mandarynki z cukrem i cynamonem tak, żeby je kompletnie pokryć.

Do suchego wlewamy powoli, starannie mieszając mokre, aż powstanie ciasto. Ciasto wylewamy do natłuszczonej tortownicy lub formy do tarty i na wierzchu rozsypujemy lub układamy kawałki mandarynek. Nie bójcie się, ten brązowy cukier spłynie. Ciasto pieczemy 45 min w 180 stopniach i musi zupełnie ostygnąć zanim zabierzemy się do krojenia. Pyszne i bardzo domowe.


Z tego całego przejedzenia nie zrobiłam im zdjęć w świątecznej krasie i muszą wam wystarczyć fotki ciasta, które przejechało pół kraju pociągiem: utrzymało przy tym i kształt, i strukturę, i smak, więc sami widzicie: to naprawdę dobre ciasta! Zdjęcia pojawią się sukcesywnie w przeciągu 2 godzin.



Na koniec, żeby pozostać w miłej atmosferze poczęstuję was piosenką, którą usłyszałam przedwczoraj w sklepie i cały czas za mną chodzi: Siaababamak


* pierwsze najlepsze ciastka czekoladowe świata to Mexican Chocolate Snickerdoodles z tej samej książki. Zdecydowane must have.

sobota, 24 marca 2012

Wegańska Wielkanoc

Bożonarodzeniowa edycja wegańskich świąt cieszyła się dużą popularnością i wielu z was pytało, czy będzie wielkanocna. Tada! :) Dziwnie się z tym czuję, bo sama nie obchodzę Wielkanocy, absolutnie do mnie nie przemawia sposób, w jaki jest ona u nas ochodzona, czyli jako synonim Święta Kiełbasy i Jajek, właściwie wielkie obżarstwo. Może coś się da z tym zrobić? Jak weganie mają obchodzić takie święta?


Tak jak poprzednio prosiłam Was o jak najbardziej nawiązujące do tradycji przepisy, tak teraz mam zupełnie odwrotną prośbę: wymyślmy nową tradycję. Wielkanoc jest celebracją życia, radości, współczucia i obfitości po zakończonym poście - wszystko to przecież wegańskie ideały, prawda?:) Dlaczego mielibyśmy zdawać się na sojowe szynki i sałatki? Dlaczego zamiast potraw z jajek nie uznać jajka za symbol i nie stworzyć wielkanocnego śniadania dookoła zupełnie innego produktu? Może zamiast piec baby i lukrować mazurki zrobimy 15 rodzajów wegańskiego sera? Może wielki stół szwedzki w którym każdy przygotuje coś innego na znak wspólnoty z domownikami?

Na początek chciałabym prosić o podzielenie się menu z poprzednich lat, zapraszam też serdecznie do dyskusji w formie burzy mózgów. Nikt przecież od was nie wymaga żebyście swoje szalone pomysły wcielili od razu w życie:) Dla mnie wizja rodzinnego pikniku z robionymi od podstaw pracochłonnymi daniami odpowiadającymi ilością liczbie uczestników to wspaniały pomysł.

Ponieważ wielkanocne jedzenie to nie tylko śniadanie, ale też ciasta, lany poniedziałek i zapasy na miesiąc akcja kończy się w środę po święcie i jest dużo czasu, żeby podzielić się zdjęciami ze stołu i zrobionymi w ostatniej chwili daniami. Wegańskie baby, surowe mazurki, zielone pasztety, tony sałatek - jest się czym dzielić.




Jak mogę uczestniczyć w akcji?
są dwa sposoby:
- zamieść post z przepisem na swoim blogu i umieść w nim baner akcji wklejając poniższy kod:

<a href=" http://ciekawesniadanie.blogspot.com/2012/03/weganska-wielkanoc.html "><img src="http://tnij.org/wswlknc"></a>

- spisz przepis i wyślij mi go mailem na adres weganskieswieta@o2.pl a ja opublikuję go u siebie na blogu, żeby wszyscy mogli z niego skorzystać.

Gdzie mogę obejrzeć wszystkie przepisy, które dodano?
na dostępnej dla wszystkich stronie akcji: http://www.facebook.com/weganskieswieta
Kiedy już dodasz swój przepis na blogu, koniecznie wejdź na tę stronę i umieść na niej linka, żebyśmy wszyscy mogli go znaleźć! Ewentualnie napisz do mnie maila lub zostaw komentarz z linkiem i sama go umieszczę. Im szybciej, tym lepiej:)

Czy przepisy będą gdzieś dostępne po zakończeniu akcji?
Tak, będą podsumowanie tutaj i cały czas dostępne na fejsbukowej stronie akcji. Zapraszam na nią codziennie po różne głupotki, no i oczywiście -przepisy!


Przed przystąpieniem zapoznaj się z regulaminem:


ZASADY UCZESTNICTWA


1) W akcji "Wegańskie Święta" mogą uczestniczyć zarówno właściciele blogów, jak i osoby nie publikujące nigdzie w internecie. Celem akcji jest zaproponowanie ciekawych wegańskich potraw, które można wykorzystać w organizowaniu mniej tradycyjnej, a bardziej empatycznej uczty Wielkanocnej.
a) Właściciele blogów moga przystapić do akcji publikując u siebie przepis   razem z logo akcji. Następnie informują organizatora przesyłając mu link do posta lub publikując go na stronie fanowskiej akcji https://www.facebook.com/weganskieswieta
b) Osoby nie posiadające bloga wysyłają swój przepis mailem na adres weganskieswieta@o2.pl razem ze zgodą na jego publikację na blogu www.ciekawesniadanie.blogspot.com
c) Przepisy nie muszą zawierać zdjęć. Ewentualne zdjęcie powinno być autorskie.
2) Nie ma limitu przepisów, które może wysłać jedna osoba.
3) Przepisy powinny być autorskie; mogą być inspirowane tradycyjnymi lub znalezionymi w książkach kucharskich. Wysyłając taki przepis na akcję oświadczasz, że jesteś jego autorem/autorką. Jeżeli chcesz użyć cudzego przepisu musisz glośno i wyraźnie to zamanifestować, umieszczając link do oryginalnego przepisu/strony autora lub książki i opisując autorstwo.
4) Akcja trwa od 24 marca do 11 kwietnia 2012 i wszystkie przepisy zostaną zebrane w podsumowującym akcję poście na blogu Śmierć Kanapkom.
5) Wszystkim wolno poczuć się organizatorem akcji i propagować ją na prawo i lewo oraz zgłaszać swoje własne pomysły, które mogłyby ją uatrakcyjnić - zwłaszcza, jeżeli sami wezmą się za realizację:)

sobota, 25 lutego 2012

tajskie placki kukurydziane z pastą curry

Postanowiłam zrobić dla siebie coś miłego i zgłosić się do programu dla blogerów firmy Blue Dragon. W skrócie wygląda to tak, że dostaje się paczkę z produktami z kuchni danego kraju Azji i należy napisać, co sobie się myśli na ich temat i zrobić jakieś danie z ich użyciem. Osoby które mają w tej chwili ochotę coś napisać o sprzedawaniu się informuję, że a) lubię i kupuję produkty tej firmy b) wiedziałam jak wyglądają te paczki, ich zawartość i pośrednio uczestniczyłam w ich testowaniu z wielkim zadowoleniem:)

Teraz padło na kuchnię tajską, co mnie bardzo ucieszyło, bo ją lubię (czy jest kuchnia azjatycka której próbowałam i jej nie lubię? czy jest kuchnia, której nie lubię?...); niestety, prawie wszystkie produkty w tej paczce były niewegańskie- zawierają sos rybny... taki pech:) W chińskiej np były same wegańskie sosy z wyjątkiem jednego... tutaj z rzeczy konsumowalnych trafiło mi się mleczko kokosowe (dobre) i sos chili (bardzo dobry). Z ich użyciem powstały dzisiejsze tajskie placki które robi moja współlokatorka i tydzień ją prosiłam, żeby mi dała przepis... jeżeli narzekacie, że za rzadko piszę, tym razem to jej wina:)

W oryginale te plaski robi się z zieloną pastą curry, ale my użyłyśmy żółtej i też były dobre. Zamiast dymki możecie wykorzystać szczypiorek, pietruszkę albo inne zielsko, jest tam dla urozmaicenia. Podawane bez sosu chili nie są takie dobre ale pamiętajcie - ze słodkim!

podoba mi się oryginalna, konceptualna aranżacja tego zdjęcia: talerz w kolorze placków na białym tle, odbicie światła delikatnie harmonizuje z plamą po kawie odwracającą uwagę od kontrapunktowej zieleni pestek


puszka kukurydzy
1/3 puszki niezbyt tłustego mleka kokosowego (wmieszana pełna łyżeczka śmietanki, która zbierze się na górze)
3 łyżki siekanej dymki
łyżka pasty curry, zielonej lub innej
2 łyżki sosu sojowego ciemnego
pół szklanki mąki
ewentualnie łyżeczka mąki ziemniaczanej

Mieszamy pastę curry z mlekiem kokosowym aż się rozpuści. To bardzo ważny etap, inaczej otrzymacie placki z punktami składającymi się wyłącznie z ostrej pasty... nie polecam:)

odkładamy 1/3 kukurydzy, resztę blendujemy na pastę. Wrzucamy pozostawioną kukurydzę, dymkę i mąkę, zalewamy mieszanką mleka kokosowego z pastą curry i dokładnie mieszamy. Doprawiamy sosem sojowym do smaku i jeżeli ciasto wydaje się bardzo nieskore do współpracy, mąkę ziemniaczaną. Smażymy na rozgrzanej patelni w małęj ilości tłuszczu, nakładając kopiaste łyżki ciasta i rozpłaszczając je równomiernie.

Podajemy na ostro, z sosem chili, jakimś zielskiem i np pestkami dyni (ostatnio wszędzie dodaję pestki dyni. I cebulę prażoną).


Jeżeli jesteście ciekawi co było w paczce niewegańskiego: sos rybny, słoik sosu zielone curry, drugi słoik sosu czerwone curry i marynata z trawy cytrynowej. Miałam ładne zdjęcia wszystkiego, ale mój telefon je wciął. Może się znajdą do następnego wpisu - też placków:)

niedziela, 5 lutego 2012

Florentynki czekoladowe

Nie mam piekarnika w moim krakowskim mieszkaniu, nad czym bardzo boleję, zwłaszcza w kwestii słodyczy. Ile można jeść kupne ciastka? Dlatego szukam alternatywnych słodyczy, które "same" się robią, ewentualnie da się je zrobić w mikrofalówce. Do głowy przyszły mi florentynki, nie na karmelu, na którym pewnie połamałabym sobie zęby, ale na czekoladzie. Technicznie rzecz biorąc, to nie są żadne florentynki, tylko mendiants, ale kto by się przejmował? Są naprawdę dobre w tak przeładowanej wersji, sycące już po jednej sztuce, wytrawne w swojej słodkości i lekko chrupiące. Podane tu proporcje starczają na 14-16 obfitych sztuk, można coś wyrzucić, coś podmienić, więcej bym nie dawała:)


Tabliczka gorzkiej czekolady (każda się nada, ale warto zainwestować w dobrą)
2 łyżki tahini, niezbyt gęstego,o konsystencji miodu
garść (1/4 szklanki) płatków migdałowych
garść łuskanych pestek dyni
garść rodzynków
garść kandyzowanej skórki cytrusowej
garść łuskanego słonecznika

Bakalie wymieszać w misce, polać tahini (jeżeli jest zbyt gęste, rozcieńczyć ciepłą wodą) i dokładnie je wymieszać, żeby pokryło wszystkie i lekko je zlepiło. Rozłożyć arkusz papieru śniadaniowego na blacie. Roztopić czekoladę, w mikrofali albo na parze (tego drugiego nigdy nie robiłam, nie pytajcie mnie, jak). Łyżeczką nałożyć czekoladę na papier w dość dużym odstępie, nie więcej niż 4 krążki na rządek - będą się rozszerzać pod ciężarem bakalii. Kiedy zrobimy już wszystkie krążki, przerzucamy bakalie do miski po czekoladzie, dokładnie mieszamy, żeby zebrać resztki czekolady ze ścianek i nakładamy kopiastą łyżeczką na środek kropli czekolady, które trochę się rozszerzą - trzeba to zrobić w miarę szybko, żeby nie zdążyła zastygnąć. Przyklepujemy je trochę, żeby wszystkie przykleiły się do czekolady, nadmiar bakalii zjadamy i zostawiamy całość do zastygnięcia, w chłodnej kuchni zajęło to godzinę. Jeżeli macie powody przypuszczać, że w kuchni będzie za gorąco, rozłóżcie papier na desce i wstawcie do lodówki, ale nie polecam tego robić, gdyż czekolada może się "spocić" i całość nie będzie tak chrupiąca i delikatna. Nie trzeba ich przechowywać w lodówce, ale to nie M&Msy i rozpuszczają się w dłoni:)

To łatwy, prosty, relatywnie tani deser i trudno się w nim nie zakochać:) Zjadam dwa na drugie śniadanie, do herbaty.

niedziela, 22 stycznia 2012

Kawa i inne

Nie odzywałam się od początku stycznia, bo w moim poza-internetowym życiu - które istnieje - przeprowadzam się do Krakowa do nowej pracy. Konkretnie w przyszłym tygodniu, więc jestem w środku pakowania, odwoływania i noszenia ton papierów w tę i we wtę. Czytelnicy z Facebooka już to wiedzą, bo ich pytałam o sklepy wege w Krakowie; dostałam kilka ciekawych odpowiedzi ale jeżeli macie jeszcze jakieś miejsce, które warto odwiedzić, chętnie o nim usłyszę. Na razie knajpy są poza moim zasięgiem, ale interesują mnie sklepy z żywnością wegańską, słynne tajemnicze źródła czeskiego majonezu, sklepy z herbatą, przyprawami, certyfikowanymi kosmetykami i chemią gospodarczą, żywnością orientalną i dziwną. Podzielcie się swoimi ulubionymi miejscami!

Nie gotowałam w tym czasie za dużo, nie wiem jak to możliwe, bo patrzę w kalendarz i widzę, że minęły już trzy tygodnie a ja nijak przeżycia aż trzech tygodni w nowym roku nie pamiętam, ale za to znalazłam coś dobrego: Inkę korzenną.

zdjęcie z internetu

Kawa jest rozpuszczalna i doskonale nadaje się dla takich osób jak ja, czyli po pierwsze lubiących wszystko, co korzenne, po drugie wiecznie zziębniętych a po trzecie unikających picia dużych ilości kawy. Czasami po południu czy rano ma się ochotę na coś wytrawnego, nie przypominającego herbaty, ale bez kofeiny, można wtedy sięgnąć po kawę bezkofeinową, ale dla mnie jej istnienie mija się z celem i wolę wtedy pić dobrą kawę zbożową.To jest dobra kawa.

Wygląda jak kawa, więc nie będę się tu martwić własnymi zdjęciami:) Jest rozpuszczalna, 2 łyżeczki na kubek, 30 porcji w ładnej puszce za 5 zł w której potem spokojnie zmieści się opakowanie soczewicy:) (Też uprawiacie zbieraczy recykling puszek? Ostatnio odkryłam, jak na nich robić dekupaż, wreszcie zaczną pasować do siebie; nie lubię pstrokacizny). Pachnie intensywnie korzennie, ale nie piernikowo, wbrew pozorom jest to duża różnica i za to duży plus dla producenta. Składa się tylko z kawy zbożowej i przypraw, bez dodatków czy cukru. Smakuje mniej korzennie niż pachnie i jej efekt rozgrzewający jest głównie psychologiczny, ale całość jest idealnie skomponowana (zwłaszcza, jak postoi kilka minut i przyprawy ogarną cały napar) i naprawdę wzbogaca starą, dobrą Inkę o coś lepszego i dostojniejszego. Nawet jeżeli nie lubicie kawy zbożowej, możecie być przyjemnie zaskoczeni.


Zza komputera widzę stos ubrań i walizkę łypiącą na mnie złowieszczo przypiętą do niej listą rzeczy, więc znikam i życzę wam powodzenia w Nowym Roku i żeby nie dopadł Was taki paskudny katar, jak mnie teraz:)


poniedziałek, 2 stycznia 2012

Szczęśliwi wygrani

To dobry Sylwester, jeżeli trzeba się z niego podnosić 2 dni:) Moim jedynym postanowieniem noworocznym jest spędzenie następnego na plaży w cieplejszym kraju. Nic więcej sobie nie obiecuję, bo doskonale wiem, że uwielbiam planować i na tym poprzestawać:)

Do rzeczy. Zwycięzcy głosowania:

Danie wigilijne: Krokiety z kapustą i grzybami w wykonaniu pani Bodziszyn zdeklasowały konkurencję

.Słodkości: tu bitwa była ostra, ale wygrało ciasto, które wszyscy kochają i tęsknią za nim bardzo, czyli Orzechowiec w wykonaniu Jadłonomii.


Najlepsza dla początkujących okazała się Babka Zebra z Bodziszyna.


Blog Vegan Monkey zdeklasował konkurencję i to nie dlatego, że miał najwięcej przepisów - jego dania zostały bardzo wysoko ocenione. Ponieważ wygrał w 2 kategoriach dostanie jedną, większą nagrodę:) Miałam szczery zamiar nagrodzić Was ręcznie robionymi rzeczami kuchennymi - uroczymi rękawicami kuchennymi, itd. ale, będę szczera, nie byłam zadowolona z wykonania na tyle, żeby kogoś nimi uszczęśliwiać więc wręczę to, co umiem robić najlepiej: syrop do kawy i zestaw wypasionych ciastek. Wszyscy wiedzą, że robię najlepsze ciastka:) W celu otrzymania nagrody musicie mi drogie Pani podać adres do wysyłki na maila, odezwę się do Was zresztą tą drogą. Gratulacje!

Jak już wspominałam 20 razy, przepisy zostaną zebrane w e-booka ku uciesze gawiedzi i powiadomię jak tylko zostanie on ukończony. Szczęśliwego Nowego Roku!

sobota, 31 grudnia 2011

31

Ostatni dzień roku zastał mnie w formie umysłowej studenta na wykładzie Wstępu do Językoznawstwa i fizycznej babci z kolejki u lekarza, więc post będzie krótki, bo zanim skończę zdanie zapomina, o co mi chodziło.

Ten rok był naprawdę dobry dla polskich wegan: w mediach obrzucają inwektywami noszących futra, temat bezkarpiowej Wigilii podniesiono nie raz w ogólnopolskich gazetach, celebryci przestawiają się na jajka z wolnej hodowli... Na serio, w obecnej w całej Polsce sieci drogerii pojawiły się wegańskie kosmetyki w normalnych cenach i to nie jednej marki, kawiarnie odkryły mleko sojowe, powstały kateringi i bary wegańskie, które swoje stoiska mają na festiwalach muzycznych i innych masowych imprezach... Wprowadzono wiele produktów spożywczych, które przedtem nie były dostępne i kiedy zobaczyłam, że osiedlowy market w 20-tysięcznym mieście ma wegańskie sznycle i syrop z agawy zrozumiałam, że rzeczy naprawdę się zmieniają i to na stałe. W Nowym roku życzę nam, żeby było jeszcze lepiej, każda restauracja miała przynajmniej dwa dania wegańskie i deser, i to nie w postaci sałatki, ziemniaków i melona z tequilą (chociaż to był dobry melon) tylko czegoś, na co ma się ochotę wybrać. Życzę wszystkim barom i kawiarniom wegańskim żeby musiały otworzyć franszyzy i żeby każdemu blogerowi zaproponowano wydanie książki kucharskiej i program w TVN Style, ale przede wszystkim, żeby jak najwięcej osób pytało Was, o co chodzi w weganiźmie, i to nie tonem zaczepnym, i żebyście mieli cierpliwość im wszystkim odpowiadać:) Nie życzę nikomu, żeby narzucano mu jakikolwiek styl życia, życzę, żeby świat troszkę zmądrzał. Odrobinę.


Przy okazji przypominam, że to naprawdę ostatnie godziny głosowania na najlepsze przepisy wigilijne i wszyscy uczestnicy na pewno się ucieszą, że tylu osobom się spodobały więc zróbcie im tę przyjemność i oddajcie głos, niech poczują się docenieni!

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Głosowanie

Dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w akcji Wegańskie Święta, obserwowali ją albo zrealizowali przepisy z niej pochodzące. W sumie zebraliśmy 66 różnych potraw dostarczonych przez 17 autorów, których pragnę wynagrodzić drobnymi, zabawnymi prezentami i w tym celu urządzam głosowanie. Z początku chciałam umieścić je gdzieś na zewnętrznym serwisie w postaci ankiety, ale przepisów jest po prostu za dużo w zbyt małej ilości kategorii, żeby to się udało. Potem myślałam o Facebooku, o zliczeniu ilości lajków, ale część przepisów już je ma, część nie i znowu, jest ich zbyt dużo porozrzucanych, niekiedy po kilka w jednym poście, żeby to się udało. Dlatego postanowiłam urządzić głosowanie tutaj.

Zasady są bardzo proste: poniżej znajduje się ponumerowana lista przepisów podzielona na dwie kategorie: dania wigilijne oraz słodkości. W komentarzach do tego posta wypisujecie swoje typy, głosując w 3 KATEGORIACH:
- dania wigilijne  - jedno wybierane z grupy I
- słodkości  - jedno wybierane z grupy II
- najlepsze dla początkujących - do wyboru jedno danie z obu grup.

Ponieważ nie można dodawać anonimowych komentarzy możliwości oszustwa są ograniczone:) Przeglądajcie przepisy, zapraszajcie swoich znajomych do głosowania i typujcie to, co Wam wydaje się najlepsze!

DANIA WIGILIJNE


1) Wigilijny barszczyk http://www.facebook.com/photo.php?fbid=337994012896633&set=o.209819352425584&type=1
2) barszcz wschodni http://cudownediety.blogspot.com/2011/12/weganskie-swieta-barszcz-weganski.html
3) barszcz witariański http://cudownediety.blogspot.com/2011/12/weganskie-swieta-barszcz-weganski.html
4) Kremowy barszcz z pieczonych buraków https://pamietnikweganki.wordpress.com/2011/12/09/kremowy-barszcz-z-pieczonych-burakow/
5) Barszcz czerwony http://www.facebook.com/weganskieswieta/posts/212135042194015
6) Barszcz tradycyjny http://weganskie.blogspot.com/2010/12/barszcz-z-uszkami.html
7) Uszka do barszczu ze świeżych grzybów http://www.grazynagotuje.pl/?p=1076
8) Uszka z soczewicą http://weganskie.blogspot.com/2010/12/uszka.html
9) zupa grzybowa http://weganskie.blogspot.com/2011/03/zupa-grzybowa-czysta.html
10) Pierogi z soją i kapustą http://feed-me-and-then-become-my-friend.blogspot.com/2011/10/weganskie-pierogi-z-miesem-i-kapusta.html
11) pierogi z kapustą i grzybami http://weganskie.blogspot.com/2010/11/ciasto-dwie-i-po-szklanki-maki-szklanka.html
12) pierogi z soczewicą http://weganskie.blogspot.com/2010/12/ciasto-2.html
13) pierogi ze szpinakiem http://weganskie.blogspot.com/2011/11/pierogi-ze-szpinakiem.html
14) Ruskie z tofu http://feed-me-and-then-become-my-friend.blogspot.com/2011/11/pierogi-z-twarogiem.html
15) Krokiety z kapustą i grzybami http://feed-me-and-then-become-my-friend.blogspot.com/2011/12/krokiety-z-kapusta-i-grzybami.html
16) Kotlety sojowe po grecku http://ciekawesniadanie.blogspot.com/2011/12/weganskie-swieta-soja-po-grecku.html
17) Soja po grecku http://wegannerd.blogspot.com/2011/12/soja-po-grecku.html
18) sos grecki http://weganskie.blogspot.com/2011/04/sos-grecki.html
19) Kotlety sojowe w sosie cytrynowym http://cottien.blogspot.com/2011/12/weganskie-swieta-nic-prostszego.html
20) kasza jedwabna http://wegetarianka.blox.pl/2011/12/WESOLYCH-SWIAT.html
21) kompot z suszu http://weganskie.blogspot.com/2010/12/kotlety-z-soczewicy.html
22) Prosty bigos http://cottien.blogspot.com/2011/12/weganskie-swieta-nic-prostszego.html
23) Bigos na winie http://weganskie.blogspot.com/2011/03/bigos-weganski.html
24) Bigos z kiełkami cieciorki http://rozstanatomia.blogspot.com/2011/12/weganskie-swieta-doaczamy-sie.html
25) Zupa a la flaczki http://cudownediety.blogspot.com/2011/12/weganskie-swieta-barszcz-weganski.html
26) Sejtan z żurawiną http://cudownediety.blogspot.com/2011/12/weganskie-swieta-barszcz-weganski.html
27) Pasztet z soczewicy http://pamietnikweganki.wordpress.com/2011/12/25/swiateczny-pasztet-z-soczewicy/
28) Pasztet sojowo-soczewicowy http://weganskie.blogspot.com/2011/05/pasztet-sojowo-soczewicowy.html
29) Paszteciki z kapustą i grzybami http://www.facebook.com/l.php?u=http%3A%2F%2Fwww.grazynagotuje.pl%2F%3Fp%3D2629&h=AAQG-LJe2AQFAJ82HmAQJGa0glO2aiYKkKleQbaaLTLMVZA
30) Cebularze http://cottien.blogspot.com/2011/12/weganskie-swieta-nic-prostszego.html
31) Paszteciki cięte http://weganskie.blogspot.com/2011/06/paszteciki-ciete.html
32) paszteciki z soczewicą http://weganskie.blogspot.com/2011/03/paszteciki-z-soczewica.html
33) cebula w oleju lnianym http://wegetarianka.blox.pl/2011/12/WESOLYCH-SWIAT.html
34) sałatka alla tuńczyk http://weganskie.blogspot.com/2011/02/saatka-wege-alla-tunczyk.html
35) Sałatka jarzynowa http://cottien.blogspot.com/2011/12/weganskie-swieta-nic-prostszego.html
36) sałatka a la śledź http://weganskie.blogspot.com/2010/12/saatka-ala-sledz.html
37) ćwikła http://weganskie.blogspot.com/2010/11/cwika.html
38) Zielona pasta fasolowa http://rozstanatomia.blogspot.com/2011/12/pasta-fasolowa-zielona-weganska.html
39) soczewicowa jejmość http://rozstanatomia.blogspot.com/2011/12/soczewicowa-jejmosc.html


SŁODKOŚCI
40) Pierniczki http://mojamakrobiotyka.blogspot.com/2011/12/pierniczki-weganskie.html
41) szybkie pierniki http://pamietnikweganki.wordpress.com/2011/12/10/ja-piernicze-po-raz-pierwszy-piernczki-imieninowe-dla-babci/
42) Miętowe pierniczki http://cudownediety.blogspot.com/2011/12/weganskie-swieta-barszcz-weganski.html
43) Zdrowy piernik http://mojamakrobiotyka.blogspot.com/2011/12/zdrowy-piernik-z-burakow-marchwii-i.html
44) Piernik dyniowy http://feed-me-and-then-become-my-friend.blogspot.com/2011/10/weganski-piernik.html
45) Placek czeski http://weganskie.blogspot.com/2011/05/placek-czeski.html
46) Makowiec http://veganskisvemir.blogspot.com/2011/12/weganskie-swieta.html
47) Makowiec z jabłkami http://feed-me-and-then-become-my-friend.blogspot.com/2011/12/makowiec.html
48) Nadziany makowiec http://ciekawesniadanie.blogspot.com/2011/12/weganskie-swieta-makowiec.html
49) Surowy makowiec czekoladowy http://alchemiazdrowia.blogspot.com/2011/12/makowiec-czekoladowy-w-wersji-raw.html
50) Sernik pomarańczowy http://pamietnikweganki.wordpress.com/2011/12/22/sernik-pomaranczowy-i-ciasto-czekoladowe/
52) Wegański orzechowiec http://www.jadlonomia.com/2011/12/weganski-orzechowiec.html
54) Keks świąteczny http://wegannerd.blogspot.com/2011/12/probny-przedswiateczny-keks.html
55) Babka zebra http://feed-me-and-then-become-my-friend.blogspot.com/2011/11/babka-zebra.html
56) Zimowe ciasto owocowe http://feed-me-and-then-become-my-friend.blogspot.com/2011/11/ciasto-owocowe.html
57) Ciasto pińa colada http://www.jadlonomia.com/2011/12/weganskie-ciasto-pina-colada.html
58) Zawijaniec jabłkowy http://cottien.blogspot.com/2011/12/weganskie-swieta-nic-prostszego.html
59) Ciasto czekoladowe na jabłkach http://mojamakrobiotyka.blogspot.com/2011/12/weganskie-ciasto-czekoladowe.html
60) Ciasto z czekolady http://pamietnikweganki.wordpress.com/2011/12/22/sernik-pomaranczowy-i-ciasto-czekoladowe/
61) Ciasto czekoladowo-pomarańczowe http://wegannerd.blogspot.com/2011/12/ciasto-czekoladowo-pomaranczowe.html
63) Ciastka pomarańczowo-goździkowe http://cottien.blogspot.com/2011/12/weganskie-swieta-nic-prostszego.html
64) Ciasteczka cynamonowo-imbirowe http://wegannerd.blogspot.com/2011/12/ciasteczka-cynamonowo-imbirowe.html
65) Uszka-niespodzianki http://feed-me-and-then-become-my-friend.blogspot.com/2011/12/ciastko-uszka-z-wrozba-i-dobrym-sowem.html
66) Nadziewane daktyle http://cudownediety.blogspot.com/2011/12/weganskie-swieta-barszcz-weganski.html



Przykładowy głos: głosuję na barszcz numer 0, ciasto nr 51 a najlepszy dla początkujących jest deser nr 62.

Zauważycie pewnie, że w spisie są dziury - to numery moich przepisów, które nie biorą udziału w głosowaniu.  Możecie wybierać do końca roku i tak, można głosować na siebie i namawiać do tego innych. Nie będziemy gorsi od polskich polityków:D

Cudowne nagrody objawię niebawem, jak tylko powstaną wszystkie. Do dzieła!

niedziela, 25 grudnia 2011

Sernik brzoskwiniowy z tofu

Tego sernika piec nie trzeba, ale musi postać trochę w lodówce. Bazowałam kiedyś na istniejących przepisach, ale żaden mi nie smakował - mają jakąś taką dziwną teksturę... Ten też jest, hm, nieortodoksyjny, ale bardzo smaczny:)

A, ważna uwaga, z tego przepisu wychodzi mały sernik, taki, jak ja robiłam dla siebie, więc jeżeli zamierzacie częstować nim więcej niż 3 osoby proponuję podwoić proporcje. Ten mieści się w małej keksówce albo formie do zapiekanek.

2 szklanki pokruszonych pierników bez lukru czy polewy
1 paczka budyniu śmietankowego lub waniliowego
litr mleka sojowego waniliowego, naturalnego lub bananowego
kostka (180/200g) świeżego tofu naturalnego
pół szklanki cukru pudru
2 łyżki oleju
puszka brzoskwiń, odsączonych i osuszonych
łyżka mieszanki przypraw: gałki muszkatołowej, cynamonu i wanilii

Pokruszone pierniki zalewamy pół szklanki gorącego mleka sojowego, czekamy chwilę aż namokną a potem przyciskamy do dna lekko natłuszczonej formy tak, żeby je całe pokryć. Odstawiamy do ostygnięcia.

Z pół litra mleka robimy budyń wg przepisu (nie z mniejszej ilości mleka). Jednocześnie wstawiamy na gaz szklankę mleka sojowego, do którego wkruszamy opakowanie tofu. Gotujemy je około 5-10 minut (w tym czasie robimy budyń i pozwalamy mu nieco przestygnąć) a potem zestawiamy, przelewamy do miski i lekko studzimy pilnując, żeby nie powstał kożuch. Po co to wszystko? Gotowane tofu smakuje bardziej kremowo, traci swój sojowy posmak i nabiera waniliowego. Jeżeli uwielbiacie smak tofu albo macie jakieś nieśmierdzące możecie pominąć ten etap i po prostu pokruszyć tofu i dodawać mleka w miarę potrzeby.

Do miski z ciepłym tofu dodajemy ciepły budyń i powoli zaczynamy miksować (nie blendować) dodając stopniowo cukier puder i olej, dla konsystencji - jeżeli masa sama z siebie zrobi się kremowa i zwarta olej nie jest potrzebny. Gotowa powinna przypominać konsystencją bardzo gęsty jogurt albo serek śmietankowy.

Pozwalamy masie ostygnąć a w tym czasie kroimy brzoskwinie na plastry i układamy hojną warstwą na dnie wyłożonej masą piernikową formy. Na to kładziemy stygnącą masę (zauważycie, że w miarę stygnięcia robi się gęstsza, dlatego właśnie miksowaliśmy gorącą a nakładamy ciepłą). Wstawiamy do lodówki na minimum 2 godziny, idealnie na całą noc. Otrzymujemy zwarty niczym po pieczeniu serniczek na piernikowym spodzie, który posypujemy mieszanką świątecznych przypraw i zjadamy ze smakiem:) Pamiętajcie, że wszyscy dookoła będą chcieli spróbować:)



piątek, 23 grudnia 2011

Ciasto Dwie Garście

To nie miał być keks. Bardzo lubię keksy, ale to nie miał być jeden z nich. To coś o wiele lepszego: pestkowy keks pozbawiony prawie że ciasta. Bakalie zlepione w jedną, piegowatą całość. Marzenie dzieciństwa.

Nazwa ciastka pochodzi od tego, że każdej z bakalii, orzechów i pestek bierzemy po dwie garście. Możecie podmienić cokolwiek na cokolwiek, coś wyrzucić, coś dodać... mieści się w tortownicy, mniejszej keksówce albo formie na średniej wielkości babkę. Jest dość delikatne, więc uważajcie.

po 2 garście (+/- pół szklanki):
rodzynek
suszonej żurawiny
suszonych moreli
suszonych daktyli lub fig
maku
orzechów włoskich
pestek dyni
pestek słonecznika

3/4 szklanki mleka sojowego
łyżka octu winnego
1/4 szklanki oleju
1/3 do połowy szklanki cukru
szklanka mąki
pół łyżeczki sody
pół łyżeczki proszku do pieczenia

Mak i rodzynki moczymy we wrzątku, żeby zmiękły. Żurawinę, morele, daktyle lub figi i orzechy kroimy na mniejsze kawałki; jeżeli czujecie taką potrzebę, możecie też pokroić pestki dyni i rodzynki. Mieszamy bakalie i odstawiamy.

Do mleka sojowego dodajemy ocet, mieszamy i odstawiamy na kilka minut, żeby się ścięło - od tego ciasto będzie fajnie puchate. Mieszamy ścięte mleko z cukrem i olejem, dodajemy pozostałe składniki i dobrze mieszamy. Na koniec zalewamy ciastem bakalie; można najpierw wymieszać je z makiem, żeby lepiej się rozszedł, a dopiero potem kilkoma ruchami wmieszać bakalie. Przelewamy do wysmarowanej olejem blachy i pieczemy w 180 stopniach około pół godziny. Ciasto wyrośnie do ok. 1/3 objętości, należy wziąć to pod uwagę wybierając keksówkę lub formę do babki.

Przed próbą wyjęcia powinno zupełnie wystygnąć. Jutro dodam zdjęcie i recenzję:)



Menu świąteczne i jeden z deserów

Witam wszystkich, którzy tak jak ja siedli do komputera między pieczeniem ciast a myciem podłogi w kuchni:) Zdecydowanie zaszalałam w tym roku z wypiekami i jestem wykończona, a tu jeszcze prezenty dopakować no i posprzątać po tym wszystkim... nie chce mi się. Nic.

Jeżeli chodzi o menu wigilijne, to nic specjalnego nie robię, bo większość potraw jest i tak wegańska albo może zostać zrobiona przy okazji innych, np pierogi. I tak plan przedstawia się następująco:

- barszcz z uszkami
- pierogi z kapustą i grzybami
- pierogi ruskie z tofu
- sos grzybowy do pierogów
- sznycel Polsoi w roli karpia :D (mam, nadzieję, Polsojo, że dobry i że nie zepsujecie mi świąt!)
- sos cebulowo- grzybowy do sznycla
- groch z kapustą
- kapusta z grzybami
- paszteciki z kapustą i grzybami
- kompot z suszonych owoców
- kluski z makiem

Strasznie dużo rzeczy, jak na "nie robię nic specjalnego" :) Miałam jeszcze upiec chleb, przy okazji dzisiejszego piekarnikowego tornado, ale mój wewnętrzny głos stwierdził, że chyba o#$^piałam i po chwili namysłu przyznałam mu rację. Na powyższe nie podaję przepisów, bo w większości są to potrawy bardzo klasyczne a jeżeli nawet nie, to mamy je już w kolekcji - przypominam, że całość zostanie wydana jako darmowy e-book zdatny do wydrukowania w razie potrzeby, dzięki uprzejmości Stowarzyszenia Empatia. Podzielę się za to ciastami.

Pierniki, odkąd pieczemy je w wersji wegańskiej, znikają bardzo szybko - są bardziej kruche i jakoś po prostu smaczniejsze. Jak pisałam już 2 lata temu, nasz domowy przepis jest identycznym z tym podanym przez Maddy. W związku z powyższym istnieje możliwość, że zabraknie wegańskich słodyczy w święta, a na to już nie mogłam się zgodzić. Postanowiłam więc zrobić:
- przeżute i wyplute (przepis niżej)
- brzoskwiniowy sernik z tofu bez gotowania (przepis nadejdzie)
- super nadziany keks prawie bez ciasta
- muffinki kawowo-czekoladowe z Vegan Brunch
- ciastka czekoladowo-makowe, których z litości nie zamieszczę, bo choć są przepyszne to wyglądają jak hmm.... japoński symbol szczęścia:P Coś mi się wydaje, że nikt inny ich nie zje;)

Teraz już wiecie, dlaczego nic mi się nie chce.


Przeżute i wyplute to domowa nazwa lekkiego deseru z galaretki, który normalnie robi się z kolorowych kostek galaretkowych zalanych kremem z bitej śmietany i żelatyny. Wersja wegańska jest trochę bardziej zło9zona, bo choć kolorowe galaretki łatwo zrobić z soku i  sproszkowanego agaru (do dostania w Kuchniach Świata, sklepach ze zdrową żywnością i na allegro), to z kremową masą trudniej. Śmiem twierdzić, że moja wersja jest bliska ideału:

1) mała butelka (300 ml) soku pomarańczowego
płaska łyżeczka agaru


mała butelka (300 ml) soku z kiwi lub innego zielonego
płaska łyżeczka agaru



mała butelka (300 ml) soku porzeczkowego
2 łyżki cukru
płaska łyżeczka agaru

2) pół szklanki wiórków kokosowych
1/4 szklanki łuskanych, nieprażonych pestek słonecznika
cukier waniliowy
gorąca woda
pół szklanki mleka sojowego waniliowego lub innego białego i słodkiego (np bananowego)
łyżka oleju
2  łyżki cukru
czubata łyżeczka agaru


Zupełnie nielogicznie najpierw zajmiemy się składnikami z grupy 2, a to dlatego, że muszą odstać. Zalewamy wrzątkiem wiórki kokosowe z cukrem waniliowym tak, żeby je zakryć, ale nie pływały i ciepłą wodą słonecznik. Odstawiamy aż te pierwsze napuchną. Kiedy tak się stanie odlewamy wodę ze słonecznika, a wiórki wraz z ich waniliową wodą wrzucamy do blendera razem z resztą składników z grupy 2 OPRÓCZ agaru. Miksujemy na gładką, kremową masę, ew. dolewamy trochę mleka, żeby otrzymać w sumie pół litra płynu i odstawiamy żeby zgęstniało, można nawet na noc. W tym czasie zajmujemy się galaretkami.

Każdą z galaretek produkujemy w ten sam sposób i jeżeli zrobicie to w tej kolejności, jaką podałam, możecie nawet użyć jednego rondla. Sok odprowadzamy do wrzenia, bierzemy trzepaczkę, powoli wsypujemy agar cały czas trzepiąc, żeby na pewno dobrze się rozmieszał, zmniejszamy gaz, po wymieszaniu gotujemy jeszcze 2 minuty na małym ogniu po czym przelewamy na głęboki talerz, taki jak od zupy, wlewamy do rondla następny sok a ten zostawiamy do wystygnięcia co, o ile nie macie upałów w domu, powinno zająć maksymalnie godzinę nawet w pokojowej temperaturze - głównym urokiem agaru jest to, że ścina się w praktycznie każdych warunkach. Gotowe galaretki odkrawamy nożem od talerza i kroimy w kostkę dowolnej wielkości - jak ona będzie wyglądać zależy tylko od waszego perfekcjonizmu. Gotowe galaretki wrzucamy do tortownicy, mieszamy, żeby kolory nie były w pasach (chyba że tak ma być) i wstawiamy do lodówki, żeby tam sobie poczekały na spoiwo.

Wracamy do masy ze składników nr 2. Upewniamy się, czy po zgęstnieniu jest jej nadal pół litra i postępujemy tak jak z galaretkami: gotujemy w rondlu, mieszamy agar i zdejmujemy z ognia. Szybko przelewamy do naczynia, w którym ostygnie, mieszamy i odstawiamy na 10-15 minut ale nie dłużej, bo musimy masę tylko wystudzić i nie może się zacząć ścinać, bo jak zacznie to zaraz skończy. Wystudzoną do temperatury pokojowej masę polewamy zimne kostki w tortownicy, mieszamy, żeby białe było wszędzie, a nie tylko na górze i odstawiamy do ścięcia, około pół godziny. gotowe i pysznie lekkie.

Pozwolę sobie dodać zdjęcie jutro, zrobione w świetle dnia:)


poniedziałek, 19 grudnia 2011

Wegańskie święta - makowiec

Ten przepis dostałam w zeszłym tygodniu od właścicieli firmy kateringowej www.najadacze.pl . Przepraszam, że zamieszczam go dopiero dzisiaj (głównie autorów, ale Was też), zeszły tydzień był po prostu niesamowicie obfitujący w nagłe zdarzenia, którymi trzeba zająć się natychmiast. Ech, trudno pogodzić chęć nieprowadzenia życia w internecie z posiadaniem bloga;)




CIASTO:
0,5 kg mąki
50g drożdży
250 ml ciepłej wody
3 łyżki cukru lub słodu
szczypta soli
3 łyżki oleju
szczypta kurkumy
MASA MAKOWA:
0,5 kg maku
1/2 szklanki rodzynek lub innych bakalii
5 łyżek cukru lub słodu
1 łyżka mąki ziemniaczanej
4 łyżki kaszy manny
kilka kropli olejku migdałowego
starta skórka pomarańczy
4 łyżki mleka sojowego waniliowego
POLEWA:
np. roztopiona gorzka czekolada z odrobiną oleju i mleka sojowego
Drożdże zalewamy niewielką ilością letniej wody z 1 łyżeczką cukru i pozostawiamy je na 15 minut w ciepłym miejscu. Mąkę łączymy z olejem i dokładnie mieszamy ugniatając ręką. Dolewamy do ciasta drożdże i dodajemy pozostałe składniki. Ciasto powinno być wilgotne, ale nie może kleić się do rąk. W razie potrzeby można dolać wody lub dodać mąki.
Ciasto ugniatamy aż pojawią się pęcherzyki powietrza (widoczne na zdjęciu):


Tak powstałą masę pozostawiamy do wyrośnięcia na około 1 godzinę pod przykryciem w ciepłym miejscu. W tym czasie zalewamy wrzątkiem rodzynki i mielimy maszynką do mielenia 3 razy mak. Do maku dodajemy następnie rodzynki i resztę składników masy makowej dobrze wszystko mieszając.
Ciasto wałkujemy mniej więcej na kształt prostokąta. Następnie na wszystko kładziemy masę makową i zawijamy w rulon jak na zdjęciu:

Z podanych przez nas proporcji dostaniemy 2 rulony przyszłego makowca.
Gdy już jesteśmy gotowi do pieczenia, smarujemy olejem blachę, wkładamy do niej ciasto, które także smarujemy olejem na wierzchu pędzelkiem. Pieczemy w temp. 170’C przez około 45 min aż makowiec nie nabierze pięknego rumianego koloru. Gdy ciasto ostygnie możemy je udekorować polewą czekoladową.


Smacznego! Zaskocz rodzinę na święta makowcem bez jajek i mleka. Go vegan!

piątek, 9 grudnia 2011

Czwarte

Wiecie, co dzisiaj jest? Czwarte urodziny mojego bloga. To jest dziwne. Nie jestem specjalnie znana z robienia tej samej rzeczy przez długi czas i chociaż można wyraźnie zauważyć spadek ilości wpisów, nie jest on spowodowany znudzeniem tematem, tylko chęcią dzielenia się naprawdę ciekawymi rzeczami, a nie byle czym; i tak ilość różnorodnych, nie powtarzających się śniadań, które przez ten czas zjadłam jest iście imponująca:) Mam też w tym roku koszmarne problemy ze sprzętem elektronicznym, o czym wiecie, co nie ułatwia mi w żaden sposób pracy i powoduje, że wpisy pojawiają się skokowo, seriami.

Co ważniejsze, to znaczy, że jestem weganką od 3,5 roku i w żaden sposób mi się to nie znudziło, co jest naprawdę imponującym rysem mojego charakteru. Ba, zastanawiałam się nawet czy gdyby z powodów medycznych kazano mi dołączyć na stałe jakieś niewegańskie produkty zrezygnowałabym z tej diety i doszłam do wniosku, że nie (jak 90% kobiet w mojej rodzinie mam kłopoty z kolanami i słabe stawy, co zazwyczaj leczy się preparatami kolagenowymi i na żelatynie; na szczęście okazało się, że wręcz przeciwnie, badania wskazują na gigantyczne spowolnienie choroby u wegan co by wyjaśniało, dlaczego udaje mi się nad tym zapanować środkami zapobiegawczymi i nie latam z ketonalem w sprayu); oczywiście nie odmówiłabym leczenia, ale poza tym wolałabym pozostać przy obecnej diecie. Zwyczajnie nie widzę powodu wracania do jedzenia sera, kotletów i ciastek z cukierni. Tylko osoby wiedzące, jak słabą mam wolę potrafią docenić wagę tego faktu. Mi nie chce się nawet wypróbować programu "szczupła talia w 10 dni". Miałam swoje górki i dołki, ale rezygnacja nigdy nie przyszła mi do głowy.


Niestety w tym roku nie mogę Was rozbawić hasłami wpisywanymi w Google po których ludzie tu trafiają, bo zmieniłam stronę zbierająca statystyki i ona nie pokazuje pojedynczych wejść, tylko najpopularniejsze. Żeby nie było za smutno i refleksyjnie, będzie ciasto:

3/4 szkl cukru z wanilią
1/4 szkl oleju
1/2 szkl czekoladowego mleka sojowego
160g gorzkiej czekolady
3/4 szkl mąki
2 łyżki kakao

Autorka poleca zmielenie cukru w młynku, co ja odradzam, bo go na 70% spalicie. Użyjmy zamiast tego cukru pudru i nie rozbijajcie jego grudek.

W misce wymieszać oleju, cukier i mleko. Roztopić czekoladę w mikrofali (wszyscy umieją?) albo na parze i dodać do miski, dobrze mieszając. Dorzucić mąkę i kakao i bardzo dobrze wymieszać, po czym wylać na średniej wielkości blachę (ja używam formy do tart). Piec ok. 15 minut w 180 stopniach pamiętając, że naszym celem nie jest zlikwidowanie płynności w środku, tylko podpieczenie.

W teorii brownies to ciastka, ale ja jestem Polką i twierdze, że jeżeli coś się piecze na blasze i tnie na kawałki, to to jest ciasto i amen. W każdym razie powinno się to pokroić na 16 równych kawałków.


Dziękuję bardzo za to, że mnie czytacie:)



sobota, 3 grudnia 2011

Wegańskie Święta- soja po grecku



I proszę, mamy już pierwszy przepis w akcji! Przysłała go Justyna z bloga http://vegejustyna.blogspot.com/ , która od bardzo dawna zastępuje karpia kotletem sojowym w tym klasycznym wigilijnym daniu:



U mnie Święta od ponad 20 lat były wegetariańskie a w tym roku będą wegańskie. Podam przepis na Soję  po grecku – danie to jadaliśmy właśnie na święta od czasu jak tylko w sklepach pojawiły sie kotlety sojowe :) ( gdy przeszłam na dietę wegetariańską o żywności tego typu można było tylko pomarzyć ) .  A oto i przepis :
2 paczki kotletów sojowych ( przygotować wg przepisu na opakowaniu )
1 kg cebuli
1 kg marchwi
1 sztuka selera
3 sztuki pietruszki ( korzeń )
2 pory
sól, pieprz , olej , sok z cytryny , cukier , koncentrat pomidorowy
Cebulę pokroić w kostkę i udusić na oliwie . Warzywa zetrzeć na tarce z grubymi otworami i podsmażyć krótko na patelni , dodać trochę wody i dusić pod przykryciem do miękkości. Dodać koncentrat pomidorowy ( sporo co najmniej 2 czubate łyżki ) wg uznania i jakości koncentratu . Przyprawić solą , cukrem , sokiem z cytryny i pieprzem. Gorącymi warzywami zalać kotlety sojowe ; można układać warstwowo , najlepiej w przezroczystej misce . Ozdobić świeżą natką pietruszki . Najsmaczniejsze dopiero na drugi dzień schłodzone w lodówce , chociaż ja potrafię je zajadać i na ciepło.
Mam wielki sentyment do tego przepisu – tak soję na Święta robiła nieżyjąca już niestety moja Mama 


U mnie w domu nigdy nie jadło się karpia po grecku, więc nawet nie wiem, jak to smakuje, ale od kiedy przeszłam na wegetarianizm kusiło mnie właśnie takie coś, tyle że co roku było coś ważniejszego do zrobienia. Może tym razem spróbuję?


Przypominam wszystkim, że przepisy możecie przesyłać mailem na adres weganskieswieta@o2.pl albo, jeżeli macie bloga, zamieścić go u siebie na blogu wraz z banerem akcji . Dostałam informację, że coś jest nie tak z grafiką banera, poprawiony kod jest już wklejony, więc jeżeli ktoś z was skopiował stary, musi go zamienić na obecny. Jeżeli starczy mi dziś czasu podzielę się też przepisem na uszka:)

czwartek, 1 grudnia 2011

Akcja Wegańskie Święta

Witam wszystkich w grudniu i zapraszam do wspólnej zabawy kulinarnej.

Jak tam perspektywa spędzenia Wigilii z rodziną? Wiecie już, co na stole będzie "jadalne", a może wszystko będziecie przynosili sobie sami? Może spędzacie święta na swoim, ale odwiedzą was jacyś goście, którzy na pewno będą narzekać na brak karpia? Każdy na swoje własne pomysły i patenty na to, jak najbardziej tradycyjne święto w polskim kalendarzu zamienić w wegańskie święto; w tym roku wraz z organizatorami akcji Weganizm. Spróbujesz? zachęcam wszystkich do podzielenia się publicznie swoimi przepisami i planami.


czas trwania akcji: 1 -25 grudnia tak, żebyście zdążyli zainspirować innych, zachęcić ich do skorzystania z Waszego przepisu, jak i dodać to, co faktycznie pojawi się na waszych stołach. Zachęcam do dodawania zarówno wypróbowanych przepisów, tradycyjnych dać kuchni domowej i regionalnej w wersji wegańskiej jak i nowości, z którymi macie ochotę poeksperymentować. Weźcie jednak pod uwagę, że Wigilia to święto z bardzo ściśle określonym menu i pewne dania mogą po prostu do niej nie pasować...

Jak mogę uczestniczyć w akcji?
są dwa sposoby:
- zamieść post z przepisem na swoim blogu i umieść w nim baner akcji wklejając poniższy kod:

<a href="http://ciekawesniadanie.blogspot.com/2011/12/akcja-weganskie-swieta.html"><img src="http://tnij.org/akcjaws"></a>

- spisz przepis i wyślij mi go mailem na adres weganskieswieta@o2.pl a ja opublikuję go u siebie na blogu, żeby wszyscy mogli z niego skorzystać.

Gdzie mogę obejrzeć wszystkie przepisy, które dodano?
na dostępnej dla wszystkich stronie akcji: http://www.facebook.com/weganskieswieta
Kiedy już dodasz swój przepis na blogu, koniecznie wejdź na tę stronę i umieść na niej linka, żebyśmy wszyscy mogli go znaleźć! Ewentualnie napisz do mnie maila lub zostaw komentarz z linkiem i sama go umieszczę. Im szybciej, tym lepiej:)

Czy przepisy będą gdzieś dostępne po zakończeniu akcji?
Tak, zostaną złożone w e-booka! Wszystkie przepisy wraz z informacją o autorach zostaną skomilowane w darmowego e-booka który będzie można ściągnąć na stronie patronującego akcji Stowarzyszenia Empatia.

Czy będą jakieś nagrody?
Wyobraźcie sobie, że tak! Po zakończeniu akcji, od 26 do 31 grudnia będzie trwało głosowanie internetowe, w którym wybierzecie swój ulubiony przepis w trzech kategoriach: dania wigilijne, słodkości oraz najlepszy dla początkujących kucharzy. Zwycięzcy otrzymają urocze i ekologiczne nagrody:) Nagrody będą prezentowane na blogu w miarę ich gromadzenia.

Oprócz tego zastrzegam sobie wybranie, najzupełniej subiektywnie, mojego ulubionego przepisu, zrealizowanie go i obdarzenie zwycięzcy dodatkową, uroczą nagrodą. Żeby zwiększyć szanse wygranej, możecie wziąć pod uwagę takie drobiazgi, że nie mam gdzie kupić śmietany sojowej (a zwłaszcza bitej), miękkiego tofu i wegańskiego żółtego sera, więc na waszym miejscu darowałabym sobie tego typu dania:)

Wykopcie przepisy na pierniki i kulebiaki i do dzieła!


PRZED WYSŁANIEM PRZECZYTAJ JESZCZE UWAŻNIE ZASADY UCZESTNICTWA
1) W akcji "Wegańskie Święta" mogą uczestniczyć zarówno właściciele blogów, jak i osoby nie publikujące nigdzie w internecie. Celem akcji jest zaproponowanie ciekawych wegańskich potraw, które można wykorzystać w organizowaniu tradycyjnej lub mniej tradycyjnej polskiej Wigilii i świąt Bożego Narodzenia.
a) Właściciele blogów moga przystapić do akcji publikując u siebie przepis razem z logo akcji. Następnie informują organizatora przesyłając mu link do posta lub publikując go na stronie fanowskiej akcjihttps://www.facebook.com/weganskieswieta
b) Osoby nie posiadające bloga wysyłają swój przepis mailem na adres weganskieswieta@o2.pl razem ze zgodą na jego publikację na bloguwww.ciekawesniadanie.blogspot.com
c) Przepisy nie muszą zawierać zdjęć. Ewentualne zdjęcie powinno być autorskie.
2) Nie ma limitu przepisów, które może wysłać jedna osoba.
3) Wszystkie przepisy muszą być autorskie; mogą być inspirowane tradycyjnymi lub znalezionymi w książkach kucharskich. Wysyłając przepis na akcję oświadczasz, że jesteś jego autorem/autorką.
4) Po zakończeniu akcji przepisy zostaną zebrane w e-booka dostępnego za darmo na stronie partnera akcji, Stowarzyszenia Empatia (www.empatia.pl) . Jeżeli nie życzysz sobie, żeby twój przepis do niego trafił, zaznacz to wyraźnie w swoim poście/mailu. Przepisy będą opublikowane z podaniem autora/autorki oraz, jeżeli sobie tego życzy, krótkiej informacji na jego/jej temat. Skontaktuję się z autorami przed publikacją e-booka w celu ustalenia szczegółów.
5) Wszystkie nadesłane przepisy będą uczestniczyć w konkursie z nagrodami, rozwiązanym za pomocą głosowania internetowego. Przepisy będą startować w jednej z trzech kategorii: słodkie, dania świąteczne i najlepsze dla początkujących.
6) Akcja trwa od 1 do 25 grudnia 2011 roku, głosowanie odbędzie się w dniach 26-31 grudnia 2011. Wyniki zostaną opublikowane 2 stycznia 2012 roku.

wtorek, 22 listopada 2011

rogale marcińskie

Ten przepis miał się tu znaleźć dawno temu, ale ilość elektronicznych nieszczęść spadająca na moja osobę jest niewyobrażalna. Zasilacz miesiąc w gwarancji, bo po co mi, usb nadal nie działa, kable zjada chyba potwór pod łóżkiem... ale co tam, rogale można zrobić o każdej porze roku, zwłaszcza, jak się dostanie gdzieś biały mak:)

Tu miał być wstęp o tym, jak 11 listopada nie jest żadnym świętem Niepodległości a rogale zdecydowanie nie chrześcijańskie a już na pewno nie święte, ale w świetle tej idiotycznej chryi w Warszawie daruję sobie wykłady bogonarodowościowe i podam przepis.


Jak nie wszyscy wiecie, żeby nazwać swój produkt rogalem świętomarcińskim (i jako taki go sprzedawać, w sensie) trzeba dokładnie przestrzegać przepisu. Którego oczywiście nigdzie nie ma, z tej właśnie racji. Mądry człowiek wszedł jednak na oficjalną stronę rogala, skombinował to z tym, co wie o nadzieniu i zrobił bardzo, bardzo autentyczne wegańskie rogale. W dużym skrócie: ciasto musi być półfrancuskie, czyli drożdżowe wałkowane listkowo, a nadzienie musi być z białego maku z określonymi bakaliami. Jak się przekona każdy, kto chce je wykonać, zrobienie ciasta jest o wiele łatwiejsze niż dostanie tego maku:P

armia rogali gotowych do boju
 Przepis na 16  średnich rogali, uwierzcie, że tyle starczy.

pół kg mąki
50 g rozpuszczonej margaryny wegańskiej, może być typu planta + drugie tyle do wałkowania
2 łyżki cukru
25 (ćwierć kostki) drożdży
pół szklanki mleka sojowego waniliowego, ew naturalnego

Drożdże zalać ciepłym mlekiem, posypać łyżeczką cukru i mąki, przykryć i odstawić w ciepłe miejsce na 10 minut. Margarynę wymieszać z cukrem, zacząć ubijać widelcem i dodawać powoli mąkę, mleko i wyrośnięte drożdże. Kiedy zacznie być ciężko, przerzucić się na własne ręce i wyrobić elastyczną kulę z pęcherzykami powietrza. Przykryć ścierką i odstawić w ciepłe miejsce na przynajmniej pół godziny. Oryginalne ciasto półfrancuskie fermentuje w chłodzie przez całą noc, ale ono jest na śmietanie, a my takiego nie robimy:>

W międzyczasie przygotować masę.

Wysypujemy mąkę na blat i wykładamy nasze ciasto, Posypujemy mąką je, wałek oraz ręce i zaczynamy wałkować tak, żeby wygodnie je było potem złożyć na pół. Smarujemy je roztopioną margaryną lub układamy wiórki z miękkiej, składamy ciasto, znowu układamy, składamy i wałkujemy. Tę czynność trzeba powtórzyć przynajmniej 4 razy żeby osiągnąć ładne warstwy.

Gotowe ciasto dzielimy na 4, znowu rozwałkowujemy, wycinamy 2 duże kwadraty, każdy dzielimy na trójkąt, nakładamy masę i zwijamy w rogala pilnując, żeby mały koniec znalazł się NA DOLE i żeby zagiąć rogi w półksiężyc, bo to w końcu symbol pogański:>  Na blasze przykrywamy je ścierką, odstawiamy ok 15 minut do wyrośnięcia (tak, znowu...) i pieczeniu w 220 stopniach "na złoto", czyli trochę ponad 20 minut, ale pilnujcie piekarnika.


MASA

szklanka białego maku, sparzonego wrzątkiem i pozostawionego w nim na noc
szklanka posiekanych orzechów włoskich i migdałów
1 namoczona suszona figa lub kilka daktyli, lub oba
łyżka kandyzowanej skórki pomarańczowej
łyżeczka cukru waniliowego
garść namoczonych rodzynków
pół szklanki śmietanki sojowej, lub garść nerkowców albo migdałów zblendowana z mlekiem sojowym na gładko.

Krótko mówiąc, wszystkie składniki wkładamy do blendera i miksujemy na niezbyt gładką masę; jak ktoś koniecznie chce, może orzechy bardzo drobno posiekać i dodać do zmiksowanej masy. Przez maszynkę też można przepuścić, jak ktoś lubi... Warto odstawić ją na kilka godzin, żeby się przegryzła, ale jest bardzo dobra przygotowana na świeżo. Z tej ilości wyjdą bardzo napakowane rogale:)




mogłabym to sobie ustawić na tapetę

DO DEKORACJI

lukier: pół szklanki cukru pudru wymieszane z mlekiem waniliowym, około 2 łyżek.
posiekane orzechy włoskie

Dekorujemy ZIMNE rogale!


Chciałam zrobić ładne zdjęcie w przekroju, żeby się pochwalić listkowaniem, ale oczywiście siadła mi bateria, więc mam tylko takie. Wszystkim odważnym życzę powodzenia i zapowiadam, że w przyszłym roku będę sprzedawać:)


poniedziałek, 7 listopada 2011

konfitura z jarzębin

Od dłuższego czasu zamierzałam zrobić konfiturę z jarzębin, ale zawsze mi coś przeszkadzało - w zeszłym roku tak długo czekałam, aż dojrzeją, że ptaki mi całą wyżarły:) W tym roku postarałam się wcześniej (tak naprawdę miałam opublikować ten wpis prawie dwa miesiące temu...), ale wy możecie się jeszcze załapać; tylko nie zrywajcie takich rosnących przy ulicy! 

Znalazłam bardzo różne przepisy, w końcu połączyłam je w logiczną całość i uzyskałam idealną konfiturę - nie za słodką, nie za gorzką, bardzo smaczną i do tego butelkę syropu na kaszel jako bonus:) Tradycyjnie owoce zbiera się po przymrozkach, żeby nie były gorzkie, ale my na szczęście mamy lodówki z zamrażarkami i nie musimy konkurować z wronami. Obrane z szypułek i wypłukane kulki jarzębiny powinny spędzić w zamrażalniku przynajmniej dwie doby, żeby przemarzły na kość.


1 kg zamrożonej jarzębiny
1 kg cukru
2 szklanki ciepłej wody

Do garnka o grubym dnie wysypujemy cały cukier i zalewamy półtorej szklanki wody, mieszamy i stawiamy na mały ogień. Kiedy cukier zupełnie się rozpuści i powstanie syrop dodajemy zamrożoną jarzębinę, mieszamy i zwiększamy temperaturę, żeby całość zagotować. Jeżeli cukier nie chce się rozpuścić podejrzanie długo, dolewamy resztę wody.

Kiedy jarzębina się zagotuje natychmiast zmniejszamy ogień i gotujemy przez pół godziny bez mieszania, zbierając powstałą pianę. Po pół godzinie możemy przemieszać, sprawdzić, czy się nie przypala i gotujemy dalej aż szumowiny przestaną się pojawiać. Nadmiar syropu zlewamy do butelki, powstanie bardzo dobry środek na kaszel (już wypróbowany; polecam butelki z szeroką szyjką, bo z czasem robi się z niego galaretka) a resztę przekładamy do czystych, gorących słoików, zamykamy, stawiamy do góry dnem i powinno się samo zamknąć, ale nikomu nie zabraniam pasteryzacji.

Konfitura jest i słodka, i gorzka, bardzo leśna, pasuje idealnie do porannej herbaty, na tosty z masłem orzechowym oraz jako dodatek do placków ziemniaczanych. Była też bardzo dobra z serem nerkowcowym. Ogólnie rzecz biorąc nadaje się wszędzie, ale do potraw wytrawnych, nie słodkich; nie wyobrażam sobie przełożenia nią ciasta:)

niedziela, 30 października 2011

naleśniki piwne

Zatrzymajmy się na chwilę, żeby zatęsknić za słońcem z początku września:


200 ml ciemnego piwa
2 łyżki cukru, do wersji słodkiej; łyżeczka do słonych
5 łyżek oleju
szklanka mąki
łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta imbiru w proszku (opcjonalnie)
szczypta soli

W misce mieszamy mąkę, proszek, cukier i imbir, dodajemy olej i mieszamy widelcem, aż utworzy się kruszonka. Powoli dolewamy piwo, po ściance, żeby powstało jak najmniej piany, i mieszamy aż powstanie gładka, mocno napowietrzona masa. Odstawiamy na 5 minut, żeby troszkę się wygazowało i  smażymy grubiutkie naleśniki na dużej patelni; przy cieńszej warstwie ciasto może się nie dać przewrócić z powodu bąbelków w środku.

Lekko gorzkawe, karmelowe z orientalnym posmakiem, nadają się bardzo dobrze na słodko i na słono; na zdjęciu z farszem z gotowanych brokułów, tofu i czarnego pieprzu. Resztę piwa polecam wypić do posiłku:)

Ranking i toplista blogów i stron